Mistrzostwa Polski 10km – Bieg Św.Dominika 2017

CZęść I

Do Mistrzostw Polski na dystansie 10km przygotowywałem się dość krótko, bo od początku czerwca. Historia lubi się powtarzać, ponieważ podobny scenariusz przerabiałem w roku 2015, kiedy też wracałem do treningu po urazie. Dwa miesiące czasu to jest krótki okres, zwłaszcza, że o formie, czy dobrej dyspozycji nie mogło być mowy po ponad miesięcznej pauzie od jakiegokolwiek treningu.

Głównym pierwszym celem był dla mnie powrót do odpowiednich prędkości oraz odzyskanie potencjału siłowego, aby móc szybko biegać. Jak jesteś słaby po kontuzji to naprawdę nie jest łatwo odzyskać w krótkim czasie to, na co pracowałeś większość zimy. Trening jest obciążający i trochę ryzykowny, ale zależało mi na tym, aby dobrze wypaść na Mistrzostwach Polski i chciałem podjąć to ryzyko, zwłaszcza, iż miałem doświadczenie z roku 2015.

W pierwszych 3-4 tygodniach skupiałem się na biegach ciągłych w przemianach głównie tlenowych, sile na siłowni oraz sile specjalistycznej w terenie (marsze siłowe, skipy, podbiegi etc.). Oczywiście dodawałem też krótkie akcenty szybkościowe, aby pobudzać organizm i przyzwyczajać go do wysokich prędkości i do tolerancji zakwaszenia krwi. Były to odcinki od 400m do 1000m. Następnie przyszedł czas na zejście z siły kosztem treningów tempowych już na dłuższych odcinkach. Uwierzcie mi, że były to dla mnie cholernie ciężkie treningi, gdzie musiałem dużo wycierpieć. Jechałem na te jednostki jak na „ścięcie” i musiałem nieźle oszukiwać głowę i dobrze się do tego motywować. Pomagały mi w tym moje ulubione kawałki, które puszczałem w aucie naprawdę głośno jadąc na trening. Umówmy się, że nie jest łatwo zrobić mocny trening samemu, który jest niemal symulacją zawodów. Jeden z tych treningów został uwieczniony przez ekipę Mateusza Jasińskiego i jest dostępny w zakładce Multimedia.

Moje jednostki tempowe w okresie przygotowań do MP wyglądały następująco:

2x10x400m po 69s-70s rest 1min
ZB 12x2min rest 2min
10x1km po 2:55-3:00 rest 2min
15x500m po 1:25-1:24 rest 1:30
4x2km+2x1km po 5:55-5:50 + 2:50
10x1km po 2:50 rest 2min
5x2km po 5:45-5:33 rest 3:30
10km Tempo run ? 29:44

Do startu w Gdańsku byłem przygotowany dość solidnie, ale jednak w ostatnim tygodniu czułem się trochę przemęczony. Organizm odczuł mocne bodźce treningowe i musiał je przetrawić. Trochę niepokoju było w ostatnich dniach, bo na rozbieganiach czułem się średnio, ale nie takie rzeczy się przechodziło przez te wszystkie lata. Do Gdańska jechałem z nastawieniem na mocne tempo od początku w granicach 2:55-2:54. Miałem też swój plan taktyczny na młodego głodnego wilczka Szymona Kulkę, który robi wszystko i stara się jak może, aby ze mną wygrać na zawodach :  )

Tradycją u mnie jest już jazda do Gdańska skm-ką. Nie lubię męczyć się jazdą samochodem przed ważnymi startami, zwłaszcza, że centrum Gdańska o tej porze dnia i roku jest nabite do granic możliwości. Na zawodach zawsze kibicują mi rodzice, z którymi wracam autem do domu i pełnym bagażnikiem nagród i produktów z jarmarku Dominikańskiego. W biurze zawodów jestem o 14:00 i odbieram pakiet startowy, start do biegu jest dopiero o 17:30, rozgrzewka zaś o 16:30, więc trzeba coś ze sobą zrobić. Mam tu na myśli tzw. mulenie do startu, czyli wyłączasz system na godzinę lub dwie i nie myślisz o tym, co Cię czeka za moment :  ) Nie każdy to potrafi, trzeba się tego nauczyć. Musisz umieć się wyłączyć, a zarazem kiedy trzeba zachować poziom motywacji i adrenaliny przedstartowej. Jak myślisz cały czas o zawodach i się stresujesz, to po prostu tracisz energię i często jesteś spalony przed wystrzałem startera. Powiem wam, że często lubię nakręcać sytuację i pompować balonik, bo zazwyczaj moi rywale pękają, a ja trzymam ciśnienie w ryzach haha. Na co dzień jestem wybuchową osobą i dosyć łatwo mnie wyprowadzić z równowagi, ale jeżeli chodzi o współzawodnictwo sportowe to taki stan mnie nakręca i jeszcze bardziej motywuje.

Na rozgrzewkę chodzę samemu, ponieważ biegam szybko i nikt z Polaków nie chce się ze mną rozgrzewać. Robię 4km po 4:00-3:40, sprawność, toaleta, zmiana butów i koszulki, trochę wazeliny pod pachy, butelka wody w rękę i idę na prezentację elity i rytmy dogrzewające. Zabijam rywali wzrokiem, witam się z tymi z kim się znam osobiście. Po „Keniolach” jak zwykle nie widzę stresu, większość młodych już niestety spalona i trzęsąca, tylko kilku starych wyjadaczy „stay calm”, choć wiem, że tylko dwa nazwiska stać na to, aby zaryzykować mocne tempo od początku, kosztem nawet zdobytego medalu. Jest gorąco i sucho, pył gryzie w gardło. Za dosłownie kilka minut wiem, że będę walczył z Kenijczykiem i będę się musiał wyjechać do końca na tej trudnej trasie. Jestem na to przygotowany mentalnie, przypominam sobie ciężkie momenty treningów, kiedy to musiałem myśleć o tym właśnie dniu, aby być gotowy!

Starter oddaje strzał na starcie honorowym i mamy 400m dobiegu do linii startu ostrego. Robię jeszcze jeden dynamiczny rozgrzewający rytm i ustawiam się na linii w pierwszym rzędzie. Sędzia sprawdza obecność wszystkich zgłoszonych zawodników i nadchodzi chwila skupienia. Zaczyna się odliczanie 10, 9………3, 2, 1……..START.

CDN.

Drogi czytelniku, jeżeli podoba Ci się mój wpis to będzie mi miło, gdybyś zechciał go podać dalej i udostępnić. Niech Twoi znajomi, którzy tu jeszcze nie zagościli także zasięgną informacji o treningu i moim podejściu do uprawiania sportu. 

Ze sportowym pozdrowieniem,

MC

Dodaj komentarz

Udostępnij Facebook

Warto przeczytać również

Kenia. Tydzień aklimatyzacyjny.

     Dzika Afryka wita 🙂 To jest mój pierwszy wyjazd do Kenii, a bardziej szczegółowo do Iten, czyli home of champions. Wpis ma dotyczyć

Maraton w Enschede 2021-Relacja

Cześć!  Nazywam się Marcin i jako tako od biedy biegam maratony 🙂 Jak już mowa o biedzie, to parafrazując Rafała Paczesia “jeb…. bie…..”. No dobra,

Teneryfa-Część 1

Zgrupowanie na Teneryfie Część I   Tyle się działo, że sam już nie wiem od czego by tu zacząć i czy o wszystkim chce napisać